Igiełki maja swoje poduszki a w kuchni się robi syropek z bzu.
W niedzielę pojechałam na łąkę zebrać kwiaty bzu.
Przy polnej drodze rośnie mnóstwo tych krzewów, ale na zbiór był to ostatni gwizdek.
Fajnie tak. Upału nie było, "piesa" pobiegała, nie było ludzi ani samochodów, jedynie co jakiś czas ktoś przejeżdżał rowerem ( zresztą jest to już nasza stała trasa rowerowa).
W sumie uzbieraliśmy trzy torby kwiecia. Należało wszystko obrać, w przypadku bzu policzyć szypułki i wrzucić do gara a część usmażyć wg przepisu z Werandy Country.
Przepis te co jakiś czas pojawia się na blogach innych uczestników.
Kwiatki zatopione w naleśniku smakowały mi, ale szypułki, które niechcący tam się dostały już nie. Reszta zaprawy z kwiecia i syropu nabiera jeszcze mocy, ale już podbieram łyżeczką syrop, bo tak mi smakuje.
A ja oswajam się z maszyną. Wczoraj poprawiłam mężowi spodenki. Moje też czekają na przeróbkę, bo wszystko mi wisi w pasie, za to w biodrach nie!
Chciałabym umieć szyć tak od razu, ale uczę się małymi kroczkami. Nie wychodzi, to pruję i staram się przy tym być cierpliwa.
Na początek uszyłam i przyozdobiłam dwie poduszki na igły.
Większa, zamknięta w pudełeczku po serku tofu. Pudełeczko zgrabne w kształcie patrzyło na mnie i zapraszało wręcz do powtórnego wykorzystania.
To tyle na dzisiaj. Dziękuję za odwiedziny i komentarze i pozdrawiam serdecznie.
16 komentarze
Kwiatowych naleśników przyznam jeszcze nie jadłam, wyglądają zachęcająco :))) A igielniki śliczne!!! Muszę sobie też sprawić jakiś igielnik: Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHalinko, banalna rzecz, a jak cieszy, prawda?
UsuńJa też się chyba kiedyś skuszę na takie kwiatowe przysmaki.
OdpowiedzUsuńPlacuszki fajnie wyglądają.
Poduszeczki na igły są naprawdę ładne :)
Pozdrawiam
Ada
Ada, byłam zbyt ciekawska, żeby nie spróbować. Pozdrawiam
Usuńkochana jeszcze takich naleśniczków nie jadłam a uwielbiam wszelkiego rodzaju ... moja babcia suszy kwiatki bzu a potem robi z nich herbatke ... ja tylko czekam az lipa wreszcie zakwitnie i wybieram sie z małymi i meżem na zbiory ... aby potem parzyc pyszniutkie herbatki ... ostatnio babcia mi powiedziałą abym nazbierała młodych listków z krzaczków malin i zasuszyła z nich tez sie robi herbatke wiec zamierzam to zrobić ... pozdrawiam ciepluteńko fajna wyprawa rowerowa
OdpowiedzUsuńGdybym mieszkała na wsi i miała bliżej do takich nieskażonych terenów, robiłabym więcej mikstur, nalewek, suszonych kwiatków np. lipy. A tu raz, że kuchnia i dom mały, a dwa, że takie zbiory muszę szukać poza terenem miasta. Pozdrawiam. O listkach malin nic nie wiedziałam, lipę znam i stosuję na kaszel. Pozdrawiam
Usuńdziękujemy:**
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńsyrop z bzu uwielbiam,niestety w tym roku się zgapiłam,nie nazbierałam.
OdpowiedzUsuńJa też suszę takie kwiatostany ,a potem gdy np: dziewczynki są przeziębione parzę z nich herbatkę.
Poduszeczki wyszły świetne.
Pozdrawiam serdecznie I.
Gratuluję udanych zbiorów:) Poduszeczki są śliczne a do maszyny potrzeba trochę cierpliwości, male kroczki a będziesz szyła jak z nut:) mnie się już nie chce, naszyłam się:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Fajne zbiory :)ja robię akacje w cieście naleśnikowym polecam.Poduszeczki super. Szyj, szyj opanujesz ta bestię na pewno
OdpowiedzUsuńAnia poduszki wspaniałe,szkoda ze mnie nie było na tych naleśnikach,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSynuś nie odważył się spróbować, Dziecko bardziej mi ufa, że to tak z troski i dla zdrowia.
UsuńPrzepiękne poduszeczki uszyłaś! Takich naleśników to ja jeszcze nigdy nie jadłam, czego to człowiek może dowiedzieć się w blogowym świecie:) Lubię naleśniki więc te też by mi smakowały:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)))
poduszeczki są urocze :)
OdpowiedzUsuńa naleśniki ... oj, kuszą :)))
pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję kochani za piękne komentarze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Było mi niezmiernie miło Cię gościć.