O psie, który został suką i przepis na cebulową.
Coraz więcej blogowiczów opisuje śmieszne historie z życia swoich pupili, zachowania, okoliczności ich zakupu, itp.
Zwierzątek miałam bez liku. W dzieciństwie setka chomików i wodne żółwiki. Na swoim już 200 litowe akwarium i leniwie pływające mieczyki, przyniesiony od ojca zapyziały kanarek, który nigdy nie wydał z siebie ani krzty głosu, ani już nie fruwał, choć świetnie odczytywałam jego, (a może jej) mowę ciała, a na koniec koszatniczki. Wszystkie zwierzątka przeurocze i na swój sposób zabawne. Jednak zawsze miałam ciche marzenie posiadania psa. Nierealne jak na tamte czasy, bo 3 piętro w bloku, małe dziecko, brak kasy, powodów multum.
Pewnego razu na giełdzie samochodowej znalazłam się w miejscu sprzedaży zwierząt i poznaliśmy sprzedawcę owczarków belgijskich. No i w mężu coś pękło. Później to ja miałam wątpliwości, czy na pewno belg, a może niemiecki, może inny, a może wcale.....
Tak się złożyło, że po tygodniu już miałam szczeniaka, który sam wepchał nam się na ręce. Ochrzciliśmy go imieniem Ares. Po około miesiącu mój brat, który również ma psa w domu, zapytał się, gdzie mój pies ma jąderka. Byłam święcie przekonana, że jąderka wyrosną później. Zanim kupiliśmy czworonoga, przestudiowałam, zachowania, żywienie, problemy ale płeć?, przecież badał go weterynarz, który nas się pytał czy to pies, a potem nic już nie wspomniał. Szybko musieliśmy ją przemianować na .. no właśnie na Kastę. Tak więc do dziś suczka nosi głupie imię.
Parę fotek
Zwierzątek miałam bez liku. W dzieciństwie setka chomików i wodne żółwiki. Na swoim już 200 litowe akwarium i leniwie pływające mieczyki, przyniesiony od ojca zapyziały kanarek, który nigdy nie wydał z siebie ani krzty głosu, ani już nie fruwał, choć świetnie odczytywałam jego, (a może jej) mowę ciała, a na koniec koszatniczki. Wszystkie zwierzątka przeurocze i na swój sposób zabawne. Jednak zawsze miałam ciche marzenie posiadania psa. Nierealne jak na tamte czasy, bo 3 piętro w bloku, małe dziecko, brak kasy, powodów multum.
Pewnego razu na giełdzie samochodowej znalazłam się w miejscu sprzedaży zwierząt i poznaliśmy sprzedawcę owczarków belgijskich. No i w mężu coś pękło. Później to ja miałam wątpliwości, czy na pewno belg, a może niemiecki, może inny, a może wcale.....
Tak się złożyło, że po tygodniu już miałam szczeniaka, który sam wepchał nam się na ręce. Ochrzciliśmy go imieniem Ares. Po około miesiącu mój brat, który również ma psa w domu, zapytał się, gdzie mój pies ma jąderka. Byłam święcie przekonana, że jąderka wyrosną później. Zanim kupiliśmy czworonoga, przestudiowałam, zachowania, żywienie, problemy ale płeć?, przecież badał go weterynarz, który nas się pytał czy to pies, a potem nic już nie wspomniał. Szybko musieliśmy ją przemianować na .. no właśnie na Kastę. Tak więc do dziś suczka nosi głupie imię.
Parę fotek
Kiedy miała 4 miesiące zabraliśmy sukę na wakacje w góry. Weszła z nami na Śnieżkę, choć na drugi dzień nie mogła się biedna podnieść. Z ciekawszych historii, przy wynoszeniu starych mebli z pokoju, przywiązałam psa w mniejszym pokoju żeby się nie kręcił. Przypomniałam sobie o tym po jakimś czasie. Po odwiązaniu, odwróciła się do mnie pupą i wróciła do tego samego miejsca w pokoiku głośno wzdychając. Pierwszy raz widziałam takie zachowanie.
Reasumując, chociaż mam dużo więcej roboty, bałaganu, polizanej podłogi, mlaskania jęzorem o 5 rano, tuptania, gdy czeka aż wstanę, to nie zmieniłabym decyzji o posiadaniu psa, nawet w mieście i moim małym mieszkanku. I kochamy ją taką, jaką jest.
Na deser proponuję trochę kuchni francuskiej, z cyklu coś z niczego. Uwielbiamy tę zupę, i Wam bardzo polecam.
ZAPIEKANA ZUPA CEBULOWA
- 4 duże cebule,
- 4 łyżki oliwy,
- 4 kromki chleba,
- 1łyżka mąki,
-10 dag startego sera grujera,
- sól
- pieprz
Przygotować duży garnek o grubym dnie i podgrzać w nim 3 łyżki oliwy. Następnie wrzucić obraną i pokrojoną w cieniutkie plastry cebulę, ciągle mieszając, by się nie zarumieniła. Kiedy cebula zrobi się przeźroczysta- wtedy należy oprószyć ją mąką, wymieszać drewniana łyżką i trzymać na ogniu tak długo aż mąka się przyrumieni.Wlać 1 litr zimnej wody. Dodać sól i pieprz, doprowadzić do wrzenia. Na wolnym ogniu gotować zupę ok. 20 minut. przygotować pieczywo- każdą kromkę podzielić na 4 części, zrumienić na pozostałej oliwie i wstawić do piekarnika. ( ja wrzucam po prostu do tostera). Wziąć cztery miseczki- na dnie każdej położyć kawałki zrumienionego chleba i zalać ugotowaną zupą. Następnie posypać startym serem i wstawić na 10 minut do gorącego piekarnika. Podawać natychmiast po zapieczeniu.
Smacznego. Przepis pochodzi z książki kolekcji "Kuchnie świata", " Kuchnia francuska" zebranej przez Martę Orłowską.
Miłej soboty
9 komentarze
Jest przesliczna, przepiekna i przecudowna i bardzo dobrze że suczka bo nie ma w niej agresji a wierność że hoho. A zupa cebulkowa, matko ile ja sie tego tu narobiłam. Buziole w noch
OdpowiedzUsuńKocham wszystkie psy (i suki też).Twoja jest przepiękna. Taką zupę muszę kiedyś zrobić,dzięki za przepis!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę miłej niedzieli :)))
Kochana aniu ja też kiedys miałem Alpinosa który okazał sie ksieżniczką po 8 mieisiacach serdecznie pozdrawiam dziergajacy kriss
OdpowiedzUsuńŚlicznego masz pasa,a właściwie suczkę. Dziwny ten weterynarz,że nie odróżnił psa od suki. Co do jąderek to mój pies też ich nie ma choć psem jest na pewno. Nie widać ich,. Prawdopodobnie ma tylko jedno jądro, które jest w środku w jajowodzie. Taki się urodził. Jak był mały też naiwnie myślałam,że jadra wyrosną później. W przyszłości prawdopodobnie czego go operacja. Na razie jest zupełnie zdrowy więc zwlekam z tym. Pozdrawiam podrap za uszkiem swoją pupilkę
OdpowiedzUsuńPiękna psinka. Niech się zdrowo chowa i sprawia Wam wiele radości.
OdpowiedzUsuńMoże i ja popełnię tę zupę. Dzięki za przepis.
Pozdrawiam:)
Cudna ta zupka, a piesek ładny szaleniec.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za komentarze. Cieszę się ogromnie że tu zaglądacie. Dziękuję. Całuski. Pa
OdpowiedzUsuńAnkoskakanko, miałam podobną historię z moim kotem, ktoś go nam podrzucił, poszłam do psich medyków, orzekli: kotka. No trudno, trzeba wysterylizować, bo co ja potem zrobię z przychówkiem? Zawiozłam na zabieg, po nim przyjeżdżam po odbiór, a oni: Proszę, to jest pani kot po kastracji, Jak to po kastracji, przecież to była kotka, Nie, okazało się, że to kocurek. Myślałam, że to nie mój Gucio, ale jednak mój, było mi go na początku żal, ale Anulka z Chaty po wiatrakami pocieszyła mnie, że tak jest lepiej, nie będzie sikać smrodliwie i będzie trzymać się domu, i miała rację. Śliczna Twoja suczyca, ma taki wesoły pysk, ja to lubię wszystkie psy, a do zupki cebulowej przymierzę się, ad dawna mam na nią smaka, pa.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za komentarz. Widzę że takie przypadki zdarzają się, nie tylko mnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Było mi niezmiernie miło Cię gościć.