Wakacje w Bieszczadach.

by - 8/17/2011

   Witam wszystkich po długiej urlopowej przerwie. Co prawda przyjechałam w zeszłym tygodniu, ale jakoś nie było okazji by wyskrobać jakiś wpis. Prawda też jest taka, że do kompa ustawiła się kolejka, gdyż moja córa odkryła pewne społecznościowe programy oraz gry on line. Myślimy o zakupie kolejnego. Ale trochę poczytałam i wiem, że ominęło mnie bardzo dużo wydarzeń. Hania z Belgowa powiła ślicznego synka, Jagoda z Magody nie chce nam opowiadać o pięknie swojej okolicy, tradycjach, domu, itp. I tak dziękuję Jej, że zachęciła mnie do odwiedzenia tego pięknego zakątku polski.

     Wakacje spędziłam naprawdę uroczo. Nadal się nie mogę otrząsnąć, wrócić do mojego życia. W górach budziło nas krzyczące ptactwo latające nad łąkami pełnych nornic, węży, ropuch- olbrzymów i czegoś tam jeszcze, a tu od razu powitała nas wiertarka z okazji remontu blokowiska.
W drodze powrotnej, już kawałek za Bieszczadami, tak w okolicach Krakowa zaczęły mnie denerwować samochody i smród. I czasami psioczyłam na ciemne, wąskie, niebezpieczne, jak dla mnie, szlaki, np na Łopiennik, gęste leszczynowe lasy, w których roi się od dzikich zwierząt ( opowiadanie tambylców potwierdzają to), trasy wiodące przez brody- to też na Łopiennik, ale teraz tęsknię za tym wszystkim. Aż mnie ściska aby zobaczyć Bieszczady jesienią ( bagatela 650 km ze stacji mojego dowodzenia), a gospodyni domu zapraszała nas na  zimę.  Na ich górze dzieciaki zjeżdżają na workach z sianem. Martyna to podłapała i zaplanowała kolejne lata wypoczynku dla naszej rodziny, oczywiście w Bieszczadach i koniecznie u tej samej Pani gospodyni.
Zjechaliśmy okolice w szerz i wzdłuż, zachwycając się i chłonąc każdy widok, ale i krytykując niektóre miejscowości ( te, bliżej Sanoka- gęsto i brzydko pobudowane), przeszliśmy kilkadziesiąt km, oglądając i fotografując wszystko to co piękne. Starałam się wyłapać to, co inne, wschodnie, tj piękne drewniane cerkwie, niektóre chaty, pomysły. Zauważyłam że tak jak cerkwie były przecudowne, tak Kościoły Katolickie brzydkie, pseudowoczesne ze strzelistymi wieżami, doskonale pasujące do tych trzy i więcej piętrowych domów, z dachami z blachy ( nawet jaskrawoniebieskiej) z lat 80-tych. Szkoda, że nowoczesna architektura dopadła taki piękny rejon.
   Wspólnie z mężem zachwyciliśmy się chatą w Smolnikach, gdzie kupowaliśmy śpiewany chleb. Pani była niesamowicie miła, dała dziecku pić sok z kwiatów bzu- pycha, kiedy my degustowaliśmy chleb, poleciła też pyszne sery huculskie u sąsiadki ( nie żałuję zakupów). Wchodząc do jej chaty zobaczyłam najpiękniejsze wnętrze w całym moim życiu, wszystko proste i drewniane. Oto ich internetowa strona. Obecnie w Werandzie Country, obok Chaty Bojkowskiej, prezentowana jest agroturystyka Smolnikowe Klimaty, równie fascynujące wnętrze i życie o jakim marzę. Wracając przez Wisłok przypadkiem ukazała nam się chata z bloga " Chata nad Wisłokiem", parę razy mijaliśmy Chatę Wędrowca w Wetlinie. Fajnie jest oglądać rzeczy widziane w internecie na żywo.
No cóż, podejrzewam że cały wschód Polski jest tak fascynujący. I ziemia tańsza, choć nie w Bieszczadach. Sprawdzaliśmy oferty z rejonu świętokrzyskiego i lubelskiego. Tu, nawet w Kotlinie Kłodzkiej można znaleźć oferty z sześcioma zerami.
Niestety mój mąż ma stałą w miarę płatną pracę, nie zna się na rzemiośle i to on "mocno stoi na ziemi", więc na 20 lat jesteśmy zmuszeni do tutejszego życia. Mam tylko nadzieję, że nie w bloku. Ale liczę że coś się wydarzy.
Opiszę pewną wesołą historię, która przydarzyła się pewnym dwóm paniom. Otóż Panie mieszkające zapewne w Kalnicy, umówiły się  na obiad w Smereku ale na wsi, a weszły na szlak górski, który prowadzi na szczyt o tej samej nazwie. W połowie drogi pytały się turystów, czy daleko do wsi. Wszystkiemu przysłuchiwał się mój mąż i do końca drogi mieliśmy ubaw z tej sytuacji. Panie, mimo, że nie tą drogą miały iść, doszły szczęśliwie na szczyt. U góry na zdjęciu widać że ze szczytu do wsi jest dwie godziny drogi.




You May Also Like

6 komentarze

  1. Ankoskakanko, bardzo mnie zaskoczyłaś, a ja już myślałam, że zrezygnowałaś z Bieszczadów i pojechałaś w miejsca znane i sprawdzone za radą Gugi. Bardzo rozbawiła mnie historia ze Smerekiem, panie przy okazji zdobyły szczyt, dawno tam byłam. I cieszę się, że naładowałaś baterie optymizmem na dalszy czas, chociaż powrót jesienią w góry nie byłby taki zły, oszałamiają kolorami, pozdrawiam serdecznie i ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie, ehhhh jak ja bardzo kocham Bieszczady. Najbardziej chyba tak przełom sierpnia i września, takie piękne i kolorowe są wtedy

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy8/18/2011

    Widać i "słychać", że urlop należy do udanych! Cieszę się, ze już jesteś. Teraz do dzieła w blogowym świecie :) pozdrawiam serdecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Aniu miło mi ,że jesteś już z nami.
    Przywiozłaś piękne zdjęcia i piękne wspomnienia.
    Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, że przed chwilą o Tobie myślałam? Patrze a tu bach pojawia się Twój komentarz u mnie na blogu. Telepatia jak nic. Już teraz wszystko wiem. Miałaś fajny urlop. Cudne widoki. Fajne wspomnienia,ale dobrze,że już jesteś z nami. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Ślicznie dziękuję za komentarze i że nie zapomniałyście o mnie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz. Było mi niezmiernie miło Cię gościć.

Prawa autorskie

Wszelkie zdjęcia i teksty prezentowane na blogu są mojego autorstwa. Jeśli jest inaczej, cytuję, lub piszę o tym. Dlatego proszę nie kopiować bez zgody gospodyni bloga.