Dziurawe ściany, kradzione badyle
Witajcie.
Będzie ci on szary i dalej nie wiem, co wyjdzie.
Poza tym jak wszystkim wiadomo nastała wiosna, a z nią szereg zmian w domciu.
I tak mój M został "bohaterem w swoim domu" i położył podłogę na balkonie. Niestety, deszcze popsuły plan ukończenia jej. Za to pokażę, jakie zmiany dokonały się za sprawa naszych rąk w kuchni.
Widzieliście kiedykolwiek tak podziurawioną ścianę? Jest to wynik zmiany półek, a w następstwie przesuwania ich w inne miejsce. A prowodyrem tego faktu byłam niestety ja, i to ja zostałam wyznaczona do łatania i malowania owych dziur. Czy Wam też często zmienia się koncepcja wystroju mieszkania? Bo mnie tak od czasu do czasu.
Najpierw zmieniliśmy półki na te drewniane, zaolejowane, jednak po przymocowaniu do ściany układ był do bani. Zapytałam M, czy można by je jeszcze raz przywiercić. I tak z rana M, mocno niezadowolony zaczął od nowa mozolną i nielubianą domowa pracę.
Najpierw było tak;
A na końcu tak:
Dzięki tej przeróbce zyskałam dodatkowe miejsce w mojej małej kuchni.
A żeby nie było, że u mnie tylko tak pracowicie, to dodam , że bywa też smacznie.
Niedawno po raz pierwszy zrobiłam deser Panna Cotta. Miałam ochotę go spróbować. W angielskim programie" Zapraszam do stołu", który uwielbiam, tj odpowiedniku polskiej, nudniejszej edycji" Ugotowani", bardzo często jest robiony. Można go znaleźć także na wszystkich blogach kulinarnych, a ostatnio także w biedronkowej gazetce " Moje smaki życia", z której wypróbowałam jeszcze inny, niesamowity przepis. Ale o tym napisze innym razem.
Opis wykonania:
Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na 5 minut. Laskę wanilii przekroić wzdłuż i łyżeczką wyskrobać ziarenka.
Do garnka wlać śmietankę kremową i mleko, dodać cukier, ziarenka wanilii i przepołowioną laskę lub ekstrakt z wanilii. Mieszając podgrzewać aż cukier się rozpuści.
Dodać rum ( likier), doprowadzić do zagotowania i szybko odstawić z ognia. Dodać namoczoną żelatynę i mieszać energicznie minutę, aż całość się rozpuści.
Mieszankę wlać do czterech filiżanek, odstawić do wystudzenia, po czym przykryć kawałkiem folii i wstawić do lodówki do stężenia.
By ułatwić wysunięcie się deseru z filiżanki, należy wstawić ją na sekundę do gorącej wody
deser wyłożyć na talerzyk i podawać ze świeżymi owocami lub musem owocowym. Można też skropić syropem klonowym, posypać orzechami lub czekoladą
Przepis ( z moimi modyfikacjami) pochodzi z bloga www. kwestiasmaku.com
Na końcu posta pochwalę się wypuszczającym pędy winobluszczem (ukradzionym z działkowego płotu). Radość jest tym bardziej większa, ponieważ drogi, Castoramowy, winobluszcz nie zdołał rozrosnąć się przez trzy długie lata.
A podobno kradzione nie tuczy.....
Zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za odwiedziny i komentarze.
Dlaczego nie piszę? Bo u mnie wieje totalna nudą.
Sweter zaczęty ( zresztą nie raz), bo koncepcję mam w głowie a nie na papierze.
Będzie ci on szary i dalej nie wiem, co wyjdzie.
Poza tym jak wszystkim wiadomo nastała wiosna, a z nią szereg zmian w domciu.
I tak mój M został "bohaterem w swoim domu" i położył podłogę na balkonie. Niestety, deszcze popsuły plan ukończenia jej. Za to pokażę, jakie zmiany dokonały się za sprawa naszych rąk w kuchni.
Widzieliście kiedykolwiek tak podziurawioną ścianę? Jest to wynik zmiany półek, a w następstwie przesuwania ich w inne miejsce. A prowodyrem tego faktu byłam niestety ja, i to ja zostałam wyznaczona do łatania i malowania owych dziur. Czy Wam też często zmienia się koncepcja wystroju mieszkania? Bo mnie tak od czasu do czasu.
Najpierw zmieniliśmy półki na te drewniane, zaolejowane, jednak po przymocowaniu do ściany układ był do bani. Zapytałam M, czy można by je jeszcze raz przywiercić. I tak z rana M, mocno niezadowolony zaczął od nowa mozolną i nielubianą domowa pracę.
Najpierw było tak;
Dodaj napi |
A na końcu tak:
Widzę "paluchy" na srebrnych naczynkach, nie jestem pedantką!
Dzięki tej przeróbce zyskałam dodatkowe miejsce w mojej małej kuchni.
A żeby nie było, że u mnie tylko tak pracowicie, to dodam , że bywa też smacznie.
Niedawno po raz pierwszy zrobiłam deser Panna Cotta. Miałam ochotę go spróbować. W angielskim programie" Zapraszam do stołu", który uwielbiam, tj odpowiedniku polskiej, nudniejszej edycji" Ugotowani", bardzo często jest robiony. Można go znaleźć także na wszystkich blogach kulinarnych, a ostatnio także w biedronkowej gazetce " Moje smaki życia", z której wypróbowałam jeszcze inny, niesamowity przepis. Ale o tym napisze innym razem.
Opis wykonania:
Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić na 5 minut. Laskę wanilii przekroić wzdłuż i łyżeczką wyskrobać ziarenka.
Do garnka wlać śmietankę kremową i mleko, dodać cukier, ziarenka wanilii i przepołowioną laskę lub ekstrakt z wanilii. Mieszając podgrzewać aż cukier się rozpuści.
Dodać rum ( likier), doprowadzić do zagotowania i szybko odstawić z ognia. Dodać namoczoną żelatynę i mieszać energicznie minutę, aż całość się rozpuści.
Mieszankę wlać do czterech filiżanek, odstawić do wystudzenia, po czym przykryć kawałkiem folii i wstawić do lodówki do stężenia.
By ułatwić wysunięcie się deseru z filiżanki, należy wstawić ją na sekundę do gorącej wody
deser wyłożyć na talerzyk i podawać ze świeżymi owocami lub musem owocowym. Można też skropić syropem klonowym, posypać orzechami lub czekoladą
Przepis ( z moimi modyfikacjami) pochodzi z bloga www. kwestiasmaku.com
Na końcu posta pochwalę się wypuszczającym pędy winobluszczem (ukradzionym z działkowego płotu). Radość jest tym bardziej większa, ponieważ drogi, Castoramowy, winobluszcz nie zdołał rozrosnąć się przez trzy długie lata.
A podobno kradzione nie tuczy.....
Zobaczymy.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za odwiedziny i komentarze.
28 komentarze
póleczki super ... oj biedny mezuś a tyle sie namęczył i musiał poprawiać pozdrawiam ciepluteńko
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie robi tego codziennie. Pozdrawiam
Usuńpółeczki extra. z przepisu na pewno skorzystam w końcu już nie długo tych świeżych owoców będzie coraz więcej. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz. Pozdrawiam
UsuńOj półeczki super i do mojej kuchni by się też podobny przydały. Pozdrawiam Pstro
OdpowiedzUsuńParę desek, bo są solidniejsze od gotowych półek. Przekonałam się o tym już dawno. Pozdrawiam
UsuńOj, trzeba mieć podejście o mężusia, zeby chciał się zabrać za jakieś przeróbki:)) Także gratuluję:)))
OdpowiedzUsuńBardzo trzeba być dobrym w tym dniu dla męża, wtedy posłucha. Pozdrawiam
UsuńMężuś się trochę namęczył ale efekt doskonały.
OdpowiedzUsuńAniu, chyba wiesz, że " kradzione" najlepiej rośnie.
Odszczepka którą pobrałaś jeszcze lepiej wpłynie na tamten krzew.
Zmusi go do wypuszczenia dodatkowych pędów.
Życzę milej, słonecznej niedzieli.
Pozdrawiam:)
Dziękuję Łucjo za komentarz. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńkraść podobno można (a nawet trzeba) wyłącznie roślinność, owa zajumana zieloność się wtedy bujnie rozrasta we wszystkich kierunkach ;-)
OdpowiedzUsuńpółeczki bardzo lubię, a Twoja ściana zupełnie nie jest najbardziej podziurawiona (najbardziej podziurawiona była moja, ta od półek z książkami: 6 półek po 3m każda, wyobraż sobie ile tych dziur było ;-))
6 półek po 3 metry każda znaczy tyle, że wiele masz książek. Doceniam bardzo. Pozdrawiam
UsuńPracowicie i smakowicie u Ciebie:))Ja też lubię zmiany ale nie ma mi kto tak na zawołanie tych półek...:)))na mojej działce tak z 80% roślin pochodzi z takich "kradzionych"szczepek i gałązek:))
OdpowiedzUsuńZgadzam sie co do roślinek. Mój M niechętnie takie rzeczy czyni. Pozdrawiam
UsuńWitaj Aniu. U mnie tez robótkowy marazm. Ale za to w Twojej kuchni coś nowego. I fajnie, a że paluchy poodbijane, to tak musi być. Przynajmniej widać,że tam działasz. Moja kuchnia tez jest klaustrofobiczna wiec świetnie Cię rozumiem. Juz nie wspomnę,że deserem dobiłaś mnie. Pożarła bym razem z talerzykiem. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńI trzeba w tej kuchni wiele pomieścić. Pozdrawiam
UsuńU Ciebie zagościła wiosenna wena :)
OdpowiedzUsuńNa porządki i przeróbki. Pozdrawiam
UsuńPodobno kradzione rośliny pięknie rosną :)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie Maniu. Pozdrawiam
UsuńAniu, a u mnie to "plaga egipska", pewnie wszędzie już wypuścił swoje pędy, tniemy go niemiłosiernie, a on tym bardziej odrasta; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU mnie Mario nie ma takich warunków, bo balkon i skrzynka niewielka. Balkon jest po stronie zachodniej, i jest odsłonięty z dwóch stron, jednocześnie wietrzny.
UsuńDziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Tyle tematów poruszyłaś Skakanko ,że nie wiem od czego zacząć? Sweter pominę - w ogóle się nie znam na drutach, jeśli chodzi o deser - bardzo lubię, choć nie robię / u mnie ciągle się ktoś odchudza/. A winobluszcz i w ogóle sadzonki: to polecam kupowanie w sprawdzonych sklepach ogrodniczych - w dużych marketach nie kupuję. A najlepiej dostać o znajomych - zajrzyj kiedyś - weźmiesz co będziesz chciała :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że te pąki z dnia na dzień są co raz większe. Poprzedni winobluszcz był właśnie z marketu, i nie chciał rosnąć. Pozdrawiam
UsuńPiszesz, że nudy u Ciebie, ale po wpisie widać, że wprost przeciwnie - dzieje się wiele. I sweter i półki i pyszności w kuchni:) Prawdziwie wiosennie!
OdpowiedzUsuńTeż mi się często zmienia koncepcja, dlatego mam ogromną niechęć do dziurawienia ścian, ale choć bardzo staram się tego unikać, to też już niejeden raz dziury musiałam zalepiać:)
Kochana Renyu "robótkowo" nic sie nie dzieje, a ja tak naprawdę nigdy się nie nudzę. Pozdrawiam
UsuńWitaj Aniu.
OdpowiedzUsuńCzasami chce się coś w domu zmienić:))
Dałaś sobie doskonale radę z łataniem dziur.Dla mnie wyglądają jak listki.
Sweter napewno dokończysz i wyjdzie fajny,
Pozdrawiam serdecznie:))
Efekt końcowy zmian w kuchni bardzo fajny. Ja mam obecnie totalnie rozrytą kuchnię i końca nie widać. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie równie praktyczny ;-)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i dużo wiosennych kolorów życzę ;-)
Dziękuję za komentarz. Było mi niezmiernie miło Cię gościć.